środa, 12 lutego 2014

Dostałam Anioła...

Byłam pod ziemią. Głęboko w ciemnościach. Sama. Tylko ja i moje rozbite myśli. Straciłam już nadzieję.
I wtedy pojawił się mały promyczek. Z każdą chwilą robił się coraz większy, jaśniejszy. Bardzo chciałam sprawdzić jego źródło, jednak bałam się rozczarowania. Czekałam. Chwilę. Ale to była najdłuższa chwila w moim życiu. Nagle blask stał się oślepiajacy. Nie bałam się. Gdy już przyzwyczaiłam oczy do tej niecodziennej jasności ujrzałam Anioła. Stał niedaleko, jednak nie podszedł do mnie. Wyciągnął tylko rękę i zachęcająco się uśmiechnął. Nie wahałam się. Widziałam, że mogę mu zaufać. Ścisnęłam jego dłoń i odfruneliśmy.
Przez długi czas lecieliśmy w ciszy. Nagle zaczęłam mówić. Słowa same ze mnie wypływały, wraz z nimi potok łez. Aniołek nic nie mówił. Czasem się tylko uśmiechał, jednak wiedziałam, że słucha. Czułam to. Zabrał mnie na swoją chmurkę, pokazał swój świat. Nauczył mnie kochać.
Po jakimś czasie zauważyłam, że jego skrzydła są zniszczone. Wiele razy pytałam co się stało. Nic nie mówił. Wiedziałam tylko, że dużo przeszedł, że stoczył ciężką bitwę. Mimo to dalej był wspaniały. Pomagał ludziom nie zważając na swoje skrzydła. Był piękny. Czułam, że nie jest mu łatwo, jednak nie okazywał swoich słabości. Czasem tylko płakał ciuchutko na skraju chmurki. Ale ja słyszałam ten płacz.
I tak sobie żyjemy. Razem. On dla mnie, ja dla niego. Na chmurce w niebie.

środa, 29 stycznia 2014

Przyjaźń - czy aby na pewno?

No właśnie, czy aby na pewno?

Często jest tak, że ludzie trzymają się z pewną grupą ludzi, nazywając ich przyjaciółmi.
Zapewniam Cię, że mówiąc iż masz dwudziestu przyjaciół tak na prawdę nie masz żadnego.
Ciężko jest w dzisiejszych czasach znaleźć prawdziwego przyjaciela.
Bo przyjacielem się nie staje.
Przyjacielem jest się od zawsze.

Powiesz mi, że pieprze głupoty, bo ty masz przyjaciół.
Pewnie, dopóki wszystko będzie dobrze, będziesz ich miał.
Ale gdy pewnego dnia coś się stanie, będziesz smutny, nieszczęśliwy, będziesz potrzebował pomocy, wtedy wejdziesz tu znowu, przeczytasz i powiesz 'miała rację, to nie byli przyjaciele'.
Wtedy zostaniesz sam.
Wszyscy się odwrócą.
Nikt nie zapyta co u Ciebie, jak się czujesz. A właśnie wtedy będziesz tego tak bardzo potrzebować. Będziesz potrzebować ludzi, rozmowy, zainteresowania.
Będziesz miał dość tej samotności.

Dlatego następnego dnia, wychodząc do szkoły założysz maskę.
Przyjdziesz radosny, będziesz się śmiał, opowiadał.
Zapewniam cię, że wszyscy wrócą.
Znów będziesz miał "przyjaciół".
Czy to nie wspaniale? To takie proste...



Wracasz do domu, coś pęka.
Płaczesz.
Jesteś sam.
Mimo tylu ludzi dookoła, ty jesteś sam.
Co z tego, że masz "przyjaciół"?
To nie są twoi przyjaciele.
To przyjaciele twojej maski.
Nie chcesz ich.
Zaczynasz kopać, krzyczeć, bić. Masz dosyć.



Tydzień.
Miesiąc.
Rok.

Zaczyna ci to przeszkadzać.
Nie masz siły dalej udawać.
Zdejmujesz maskę.
Nienawidzisz jej.
W końcu po to masz emocje, żeby je okazywać.
Dlaczego masz ukrywać to co czujesz?

Znowu się zaczyna.
Nikt nawet nie zauważył twojego "nowego" oblicza.
To trochę dziwne, no nie?
Przecież oni tak lubią robić sensacje.
Dlaczego mają Cię w dupie?
Masz tego dosyć.
Sięgasz po bardziej drastyczne środki.
Alkohol, narkotyki, papierosy, żyletki.
Teraz to oni są twoimi przyjaciółmi.
Oni są prawdziwi.
Nigdy cię nie zostawią.
Tylko ty możesz się od nich odwrócić.
Ale nie potrafisz.
A możesz po prostu nie chcesz?
Może tak jest łatwiej, lżej...



Jakiś czas późnij zaczyna się powoli układać.
Jest lepiej.
Chciałbyś normalnie funkcjonować.
Odżyć na nowo.
Ale nie potrafisz.
Nie potrafisz się uśmiechnąć mimo, że teoretycznie nie masz powodu do smutku.
Nie radzisz sobie ze sobą.
Dlaczego?
Bo nie ma nikogo.
Nie masz dla kogo odżyć.
Nie ma kogoś, kto dał by ci kopa w tyłek na popęd.
Zamykasz się w sobie.
Boisz się.
Zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę nic się nie układa.
Walka dopiero się zaczyna.
Walka z samym sobą.


---------------------------------------------------------------------------

Podsumowując.
Uważajcie na swoich przyjaciół.
Bądźcie ostrożni.
Nie dajcie się zmanipulować.
Ani broń boże nie zmieniajcie się!
A alkohol, żyletki, itd...
To nie jest dobry sposób.
Nie tędy droga.
Nie jest łatwiej.
To tylko kolejny problem, z którym SAM sobie nie poradzisz.
I nie szukajcie przyjaciół na siłę!!!
Powodzenia w tej przyjaźni! :)

piątek, 17 stycznia 2014

Komunikacja - chorobą XXI wieku

Niedawno ktoś mnie zapytał na ASKu co jest chorobą XXI wieku. Nie pamiętam co odpowiedziałam, ale nic sensownego.
Dziś uświadomiłam sobie co jest naszym problemem.
Komunikacja. A właściwie jej brak.
Ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać.
Opiszę taki przypadek.
Nastolatka. Ma problemy. Nie potrafi sobie z nimi poradzić. Dlaczego? Bo o nich nie rozmawia.
Nie może się z nikim dogadać. Dlaczego? Bo trzyma to wszystko w sobie.
Kłopoty w szkole. Dlaczego? Bo wyładowuje tam swoje emocje.
Problemy z nauką. Dlaczego? Nie może się skupić przez te wszystkie myśli.
Zaczyna się ciąć. Dlaczego? Bo nie wytrzymuje tego co się z nią dzieje.
Ta dziewczyna nie potrafi rozmawiać, przez to jej problemy jeszcze bardziej się wyolbrzymiają. Wystarczyło by tylko oddać część tego co nas boli innej osobie. Od razu by było lżej. Ale nie. Dlaczego nie? "Bo jest sama." Zawsze jest ten ktoś. ZAWSZE! Ktoś kogo interesujesz. Tylko gdy ktoś taki się znajdzie, dziewczyna nie potrafi z nim porozmawiać. Nauczona samotności mówi że wszystko jest ok. Mimo, że chce to z siebie wyrzucić, nie potrafi. Oczy napełniają się łzami, w gardle powstaje coś co nie pozwala wydusić z siebie słowa, a w głowie pustka. Wszystkie dialogi opracowywane całymi nocami gdzieś znikają. I tak koło się zamyka.
Dziś większość problemów rozwiązuje się dziś na fejsie. No tak, tam łatwiej się "rozmawia".
Nie piszę o tym bez powodu. To jest poważny problem i powinniśmy zacząć z nim walczyć, bo dotyka on każdego z nas. Ja też śmiało mogę wpisać się na listę chorujących na "niekomunikatywność".
-----------------------------------
Dzisiaj straszny dzień. Nic mi ostatnio nie wychodzi. Nie potrafię nauczyć się na głupią karkówkę, obronić głupiej piłki, nawet już w Tv zawaliłam. Ech... ;( No i najlepszy przykład z dziś, że ja też nie potrafię rozmawiać. Niestety. ;( Wszystko idzie nie tak. Wszystko do dupy.
Muszę się jakoś szybko pozbierać i wziąć w garść, bo inaczej słabo to widzę...
Przesłanie na dziś: uczmy się rozmawiać. :*

czwartek, 9 stycznia 2014

Na pomoc czworonogom!!!

Pies jest jedyną istotą na świecie, która bardziej kocha Ciebie niż samego siebie ~J. Billings

Z daleka słyszysz szczekanie i skamlenie. Zastanawiasz się jak tam jest.
Przekraczasz bramkę i nagle świat się zamyka. Nie ma problemów, trosk, nie ma nic. Są tylko one: wytknięte nosy, smutne oczy, klapnięta uszka, nieruchome ogonki, czasem nawet zęby... Ale ty się ich nie boisz. Wiesz, że nie są groźne. Słyszysz jak wszystkie na raz cię wołają. Wyciągają go Ciebie łapkę. Słowa 'weź mnie' widnieją w każdych oczach. Liczą się tylko ich zmartwienia.
Wychodzisz.
Zastanawiasz się jak to jest. Dlaczego one tam są, porzucone, niekochane?
Przed chwilą martwiłeś się jedynką z matematyki, ale jak ważna jest ta jedynka, wobec tego co zobaczyłeś?
Wracasz do domu. Siadasz.
W twojej głowie cały czas jest jeden obraz.
Nie nauczysz się na angielski. Odpalasz komputer, wpisujesz w Google 'jak pomóc zwierzakom'. Chcesz działać. Nie możesz pozostać obojętny...


Postanowiłam napisać o naszych kochanych pupilach, ponieważ w moim życiu ostatnio dużo się dzieje w tym temacie. Pomaganie zwierzaczkom jest na prawdę super! I KAŻDY może to robić! Często chcemy pomóc, jednak myślimy, że jak rodzice nie pozwalają na adopcję zwierzaka to nie pozostaje nam nic innego jak siedzieć w czterech ścianach i żalić się na nich. Nic bardziej mylnego!! Jest to na pewno jakieś zniechęcenie, ale mimo wszystko można działać. W schroniskach bardzo często są wolontariaty, do których można się zapisać i opiekować się milusińskimi. Można nagłaśniać sprawę, szukać domu dla porzuconych, zaproponować zbiórkę karmy, pieniędzy lub przedmiotów potrzebnych zwierzakom na rzecz schroniska w szkole. Jest na prawdę mnóstwo możliwości! A gdy Twoi rodzice zobaczą, że się angażujesz i pokażesz im, że ci zależy, na pewno łatwiej będzie ich nakłonić na przygarnięcie zwierzaka.

Otóż co takiego wydarzyło się u mnie?
Zaczęło się od pieska. Pewna osoba nagłośniła sprawę, że po mieście błąka się piesek. Tak więc postanowiłam pomóc. Pomimo ogromnych chęci, nie udało się niestety znaleźć mu domku, więc zgłosiliśmy go do miejscowego przytuliska. Piesek jest kochany, jednak musiał być kiedyś ostro potraktowany bo panicznie się boi. Kiedy próbowałam go raz nakarmić to podszedł najbliżej na półtora metra, jednak wystarczył delikatny ruch ręką i już był dziesięć metrów ode mnie. Biedactwo ;(
Jednak to nie zniechęciło mnie do działania.
Kilka dni później, przeglądając Facebook'a natknęłam się na zdjęcie kotki, która przybłąkała się pod miejscowe bloki. Nie była bym sobą, gdybym zjechała obojętnie niżej. Tak więc udostępnianie, pisanie, pytanie, rozsyłanie dało efekty. Kicia miała więcej szczęścia. Zainteresowany znalazł się niemalże od razu. Broszka, bo tak ją nazwano, od trzech dni jest już w nowym domku. :)

Od dłuższego czasu w naszej szkole snuły się plany, aby zrobić jakiś projekt odnoście zwierzaków. No i udało się! W końcu, małymi kroczkami w naszym przytulisku zaczyna działać wolontariat. Bardzo się z tego powodu cieszę!
Pomaganie leczy duszę. Nawet nie macie pojęcia jaką to sprawia radość, gdy możesz pomóc. Jak to powiedział mi ktoś bliski: "jakie masz wtedy fajne poczucie, że po coś tu jesteś na tym ziemskim padole". W życiu trzeba mieć jakąś misję, trzeba stawiać sobie cele. Bo przecież każdy z nas jest tu PO COŚ!! Moją misją jest właśnie pomaganie. Pomagając tym zwierzakom pomagam sama sobie.

Widok schroniska nie jest miły. Zwierzaki są wystraszone i spanikowane, wyrywają się, rzucają... Jednak polecam każdemu tam zajrzeć. To prawdziwa lekcja pokory i szacunku. Możecie mi pisać, że na doła dobra jest książka, muzyka, bieganie... Nie nie nie! Dla mnie najlepsze na doła jest iść właśnie tam, do schroniska! Tam nie ma moich problemów. Jedynym zmartwieniem są tylko one.

Miejcie otwarte serducha i walczcie z nienawiścią! Wlejmy w ten ponury świat trochę miłości!!! :)

Kliknij i pomóż! <--- Każda pomoc mile widziana!!! ;)


środa, 25 grudnia 2013

Święta ciąg dalszy

Nie narzekajmy, tylko cieszmy się, że możemy te Święta spędzić w spokoju i z najbliższymi.
A dla tych co mają jeszcze jakieś wątpliwości... Chyba nie trzeba komentować...
Święta w Afganistanie

Świąteczne przemyślenia

Wykorzystuję chwilkę czasu po świątecznym obiadku, aby podzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Mam dużo wolnego, więc pewnie trochę popiszę przez ten czas.

Nie wiem dlaczego, ale w tym roku WCALE nie czuję Świąt :(
Coś dziwnego się z nami dzieje. Zanika w nas świąteczna magia. Zanikają tradycje, nie ma już wspólnego ubierania choinki, bo przecież tata jest w pracy, a mama musi zrobić barszcz. Nie ma śpiewania kolęd, bo przecież to jest passe. Nie ma Mikołaja, bo kto w niego wierzy? Nie czeka się na pierwszą gwiazdkę, bo przecież i tak jej nie widać. Nie czyta się Pisma Świętego, bo przecież to jest dziwne. Nie liczy się potraw, bo po co robić sobie dodatkowy kłopot. Nie idzie się na pasterkę, bo przecież lepiej iść z kumplami na piwo. Nawet babcia już nie płacze przy dzieleniu się opłatkiem...

Mi na szczęście udało się ubrać wspólnie choinkę, zaśpiewać kolędy i iść na pasterkę. Chociaż tyle... Jednak Świąt i tak nie czuję. Wcale. :( Na Wigilię szłam, jakbym szła... Hm... Po protu szłam. Do stołu zasiadłam, jakby ktoś miał urodziny, nawet prezenty nie były takie magiczne jak kiedyś. Nic nie jest w tym roku świąteczne... Ani barszcz, anie ryba, ani opłatek, anie choinka, anie prezenty, ani kolęda, nawet pasterka była jakaś taka zwykła... Ktoś by powiedział, że nie czuć Świąt, bo nie ma śniegu. Moim zdaniem powód jest inny, jednak nie potrafię go nazwać. Może po prostu Święta są dla dzieci, a ja już z tego wyrosłam? Jeśli tak, to nie chcę rosnąć.
Strasznie mnie denerwuje podejście Kościoła do wiernych. Na pasterce, jak to na pasterce, wiadomo, ludzi od groma, nawet głowy nie można było odwrócić. Ale jak księża mogliby nie wykorzystać tak wspaniałego momentu, żeby zarobić? Nawet w takiej sytuacji zaczęli się przepychać z tymi tacami. Strasznie to było chamskie. Przecież ludzie przyszli tam, aby powitać Jezusa, a oni to perfidnie wykorzystują! Szkoda, że ktoś im nie przypieprzył w te tacki, pewnie by się jeszcze zaczęli czołgać między nogami i zbierać to. Żałosne... : / I smutne :(

Cieszę się, że ja mogę spędzić ten czas z rodziną, bez problemów i zmartwień, że ledwo mam czas napisać nawet tą notkę. Chociaż te kilka dni. Szkoda, że tak nie może być zawsze :( Mimo tego wszystkiego, Święta to piękny czas i oby ta tradycja trwała jak najdłużej. :*

Ściskańsko i wszystkiego dobrego na te Święta!!!!

P.S. PAMIĘTAJCIE O TRADYCJI!!! Dziś Kevin!!! Polsat 20.00!!! <3 :D


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Trochę o mnie

No więc:
- Mam na imię Weronika
- Znajomi mówią na mnie Zdzicha
- Mam 14 lat
- Pochodzę z okolic Torunia
- Gram w piłkę ręczną
- Gram na gitarze
- Chciałabym zostać dziennikarką
- Uwielbiam smutną muzykę, głównie rock, metal, indie rock, death core
- Interesuję się fotografią
- Uwielbiam BMTH i Oliver'a <3 <3

No. Chyba tyle na razie wystarczy :) Łapcie fociszkę :D